poniedziałek, 11 lutego 2013

szpilka rysko-warszawska

Ryga - bliźniacza pieczątka

 

Można powiedzieć, że byłam w Rydze, choć mój pobyt tam ograniczył się do krótkiego oczekiwania na kolejny autobus na dworcu autobusowym, zaraz koło targu i rzeki. Było wcześnie, gdy wysiadałam z autobusu wszystko spowijała gęsta mgła, więc oprócz budynku dworca i barierek nad rzeką nie widziałam wiele. Mgła jednak dość szybko się podniosła, przyprawiając mnie o lekkie zaskoczenie. Nad dachami zdecydowanie niższych i raczej normalnych domów, górował budynek przywodzący mi na myśl mniejszą wersję warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki, pieszczotliwie nazywanego przez mieszkańców stolicy "pieczątką Stalina". I tak naprawdę dopiero wtedy i trochę na przekór zdrowemu rozsądkowi, dzięki temu jasnemu i charakterystycznemu kolosowi poczułam się mniej obco w ten deszczowy, zimny i szary dzień, w tym nadbałtyckim kraju, również w swoim czasie ostemplowanym przez ZSSR. 


Budynek, który zobaczyłam to Wieżowiec Akademii Nauk Łotwy. Zgodnie z tym, co podaje Wikipedia, zarówno PKiN jak i WANŁ zaczęto budować w tym samym roku (1952). Pierwszy skończono ten w Warszawie (1995) mimo tego, że jest wyższy - ma 42 kondygnacja, a łotewski bliźniak ma tylko 21 pięter. 


niedziela, 3 lutego 2013

szpilka sandomiersko-odchyłowa

Miejskie odchyły Sandomierza


Miasta i miasteczka położone na wzgórzach są dla mnie wyjątkowo pociągające. Organizm miejski dość sprytnie radzi sobie ze stromym ukształtowaniem terenu przy pomocy schodów, podjazdów i domów wciśniętych w zbocza. Miasta, które zaadaptowały na swoje cele naturalne wzniesienia, jak dla mnie, zwiedza się zdecydowanie ciekawiej niż te zupełnie płaskie. Dodatkowo, z najwyższego punktu, niejako w nagrodę za odbytą wspinaczkę, często czekają na podróżników rozpościerające się na miasto i okolicę widoki.

Jedno z miast, które szczególnie zapadło mi w pamięć, właśnie ze względu na szczególnie widoczną różnicę poziomów to Sandomierz. Główny Rynek miejski jest pochyły - ponad 10 metrów różnicy poziomów!!! 

Zajawkę tych urokliwych pochyłości, widać na poniższej fotce: 



sobota, 2 lutego 2013

szpilka parysko-eifflowa

Jak skutecznie upolować symbol Paryża?

 

Wieżę Eiffla widać w Paryżu prawie zewsząd. Będąc już w stolicy Francji martwiłam się, że symbol miasta  czający się szaro i posępnie w jesiennym, dziennym świetle tuż ponad linią paryskich dachów, nie robi na mnie specjalnego wrażenia. Zaczynałam się nawet zastanawiać, czy niedługo nie przyjdzie mi przypadkiem uwierzyć w żartobliwe stwierdzenie, wypowiadane przez Paryżan, że podobno Paryż najlepiej oglądać właśnie z wieży (nie dlatego, że miasto wyjątkowo ładnie stamtąd wygląda, ale dlatego, że po prostu sama konstrukcja nie psuje wtedy widoku :P)

Na całe szczęście, w okolice wieży Eiffla zaprowadziła mnie para Brytyjczyków mieszkających już jakiś czas w Paryżu. Gdybym była sama, pewnie poszłabym pod wieżę wzdłuż Sekwany, ciągle widząc jej ogromną sylwetkę, stopniowo zmniejszającą się w miarę zbliżania. Natomiast moi sprytni Brytyjczycy doprowadzili mnie blisko wieży od północnego-wschodu, ulicami, z których nie było jej widać. A gdy już doszliśmy w okolice Trocadero, widok który się przed nami rozciągał, po prostu zapierał dech w piersiach. Ogromna metalowa konstrukcja, podświetlona na niebiesko z żółtymi gwiazdami tworzącymi okrąg (Francja przewodniczyła wtedy UE), dumnie górowała nad wszystkim.

Jeśli więc chcecie, żeby Wam też widok wieży Eiffla zaparł dech w piersiach, polecam właśnie taki sposób "polowania na nią".

Pierwsza szpilka - ogólnie

Blog powstał, bo oprócz siedzenia w Krakowie, zdarza mi się gdzieś wyjechać - a to gdzieś w Polskę, a to gdzieś za granicę. Z roku na rok, miejsc tych przybywa (niestety nie aż w takim tempie, w jakim bym chciała :P). Z każdego z tych wypadów przywożę jakieś obserwacje - coś, co potrafi do mnie wrócić w Krakowie, nawet po kilku latach od samej podróży. Czasami siedzę spokojnie w tramwaju, albo jadę na rowerze i wtedy ten obraz, to wrażenie (vel. impresja :P) wraca. A jeśli wraca, to znaczy, że ma jakieś znaczenie i może warto o nim napisać. 

Generalnie, zgodnie z zamysłem, wpisy będą krótkie, będą się pojawiać wtedy, kiedy coś przyjdzie mi do głowy (i kiedy będę miała czas na publikowanie ich :P). Czasem może dodam zdjęcia. Forma - jeden wpis - jedno państwo- jedna obserwacja.

Na pewno nie będzie to blog z wpisami-relacjami z podróży, albo opisami przygotowań do wyjazdów, choć czasem mogą pojawić się jakieś wpisy, o tym, co (według mnie) warto zobaczyć. 

No to jedziemy! Szpilkujemy :)